niedziela, 20 marca 2016

2016-03-16 Koguty z KeyWest

Po długim czasie dotarliśmy wczorajszego wieczora do Key West. Ku naszej "radości" stanęliśmy na kotwicy co oznaczało poranną gimnastykę. Dodatkowo postanowiliśmy widocznie oznaczyć 25 metr łańcucha. Jest żarówiasto pomarańczowy, a tak na prawdę okaże się jutro czy farba wytrzyma.
Wieczór był bogaty w rzępolenie na gitarze oraz męczenie harmonijki. Ta muzyka w połączeniu z naszymi aksamitnymi głosami i słuchem absolutnym, zapewne przez niektórych zwana kakofonią, dała nam wiele radości. Tym więcej, że odwiedził nas Paweł który pomógł nam rano dostać się na brzeg.

Mogliśmy uzupełnić niezbędne drobiazgi do kuchni w postaci pieczywa, które już częściowo uzupełnił Paweł przywożąc pieczywo na wspólne śniadanie. Na brzegu mieliśmy około godziny którą spędziliśmy na rowerach. Inny ruch niż na codzień powodował wiele uśmiechu i zabawnych sytuacji. 
Spowodowane one były między innymi kurami i kogutami biegającymi po ulicach.
Po tej krótkiej przejażdżce czas był wracać na łajbę, bo handszpak sam się nie obsłuży. Po kilku -dziesięciu, -set, ruchach kotwica grzecznie czekała na swoim miejscu na kolejne rzucenie, a my cieszyliśmy się drogą do Miami.

Teraz już tylko kotwica w Miami jutro wieczór i poątek z rana wejście w Miami River. Zostaniemy tam pewnie na 2 noce bo to czas zmiany załóg i przygotowań do skoku przez Atlantyk.
Na liście rzeczy do zrobienia do której szybciej przybywa pozycji, aniżeli jesteśmy w stanie eliminować doszedł przegląd tratwy ratunkowej. 
Dla uspokojenia, jeżeli u kogokolwiek pojawił się niepokój, dodam, że oddajemy ją do profesjonalnego serwisu.
Tymczasem noc gwieździsta nade mną i czas na drzemkę bo za chwilę wachta od 0-4. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz