wtorek, 15 marca 2016

2016-03-14 dzień "pi", i wachta marzenie

Dzień jak codzień rozpoczął się o północy  od psiej wachty. Godzina nietęgą bo od 0000 do 0400 gwiazd tyle co na lekarstwo, za to chmur i poprzecznej fali oraz wiatru prosto w twarz do woli.
Wachta ta okazała się też dla niekórych doskonałą porą na wabienie dorsza. I tak upłynęły mi 4 godziny na marzeniach aby wiatr trochę odkręcił lub falowanie ustało, no i aby odgłosy z burt i rufy zakończyły się, a amatorzy łowienia na zanętę mogli odpocząć.
Dzień jako taki minął spokojnie gdyż znalazłem chwilę na poczytanie i nadrobienie kilku wpisów.

Niestety po obiedzie a nawet przed nim mój kompan wachtowy tak rozlubował się w dokarmianiu fauny morskiej, że zaniemógł z wyczerpania. Tymsamym przyszedł czas na samotną wachtę do północy. Piękne gwieździste niebo rozpościerały się nade mną, a ja mogłem oddać się rozmyślaniu niezmąconym niczyją obecnością. To niesłychane jak wiele ciekawych myśli przychodzi do głowy gdy jest wkoło cicho o spokojnie. Niestety co jakiś czas w radiu zaczął pojawiać się komunikat o poszukiwaniu jachtu który zaginął w okolicy przez którą przechodzimy. Z powodu pięknie widocznego nieba lecz dużej wilgotności spadły widzialności. Uruchomiony radar od teraz był moimi oczyma do przodu i na boki. Nie przeszkadzało to jednak wlepiać wzroku w gwiazdy i snuć coraz to śmielsze plany.
Cała ta sytuacja sprawiła, że wachta upłynęła bardzo szybko i wręcz rozbudziła. Zamiast położyć się spać wziąłem do ręki książkę i dopiero ona sprowadziła do mnie sen.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz