Po wyciągnięciu agregatu zajęło Ok 14 godzin aby doprowadzić go do użytku i uruchomić. Nauczyłem się nowej złotej myśli od moich kompanów nadchodzącego etapu,"statek zatonął, bo zapałki nie leżały na swoim miejscu".
Ta myśl przyświecała nam przez całą sobotę i niedzielę ( właśnie jest późny wieczór i siedzę sobie w pralni czekając aż ubrania robocze wrócą do stanu używalności. Cały weekend spędziliśmy na wyjmowania segregowaniu, układaniu, szkalowanie, szlifowaniu, malowaniu, kupowaniu, naprawianiu i już nie wiem ilu rzeczach i czynnościach związanych z przygotowaniem do wyjścia.
Niesłychane jak wiele rzeczy potrafi sie zmieścić na niewielkiej przestrzeni. Jak widać pogoda nie specjalnie nam pomaga, lecz nie można powiedzieć aby uniemożliwiała nam pracę. Ze strat w sprzęcie lub ludziach to dwie dziury w stopie po gwoździach i 2 stracone pokrowce na materace podczas prania całego wnętrza Zjawy.
A tutaj już działający i uniezależniających nas agregat. Niesamowitym odkryciem dzięki Krzyskowi jest mega fajny przewodzący klej dwuskładnikowy, ktory posłużył nam do sklejenia szczotek w agregacie. Jak to robiłem to szczerze wątpiłem w sukces tej operacji więc zaskoczenie było o tyle większe.
Czas na dobranoc bo pranie dobiega końca tak jak niedziela, a jutro wcale nie zapowiada się na mniej intensywny dzień.